Treść zadania
Autor: kd1999 Dodano: 21.4.2010 (17:51)
Elo! Mam z polaka opowiedzieć legendę o Bazyliszku. Ale niestety jej nie znam! Napiszcie mi legendę o Bazyliszku. Dam naj...
ZIOOM
Zadanie jest zamknięte. Autor zadania wybrał już najlepsze rozwiązanie lub straciło ono ważność.
Najlepsze rozwiązanie
Rozwiązania
-
karolina94 21.4.2010 (17:54)
Płatnerz, pan Melchior Ostroga miał dwoje dzieci: czarnowłosego chłopczyka Maćka i złocistoloką dziewczynkę Halszkę. Często, kiedy ojciec pracował w kuźni, dzieci bawiły się w kąciku za wielką kupą żelastwa. Któregoś dnia, gdy było bardzo ciepło, rodzeństwo postanowiło wybrać się na Rynek, pobiegać między kramami i przyjrzeć się towarom. Spostrzegł wychodzące dzieci mistrz Ostroga i przywołał je do siebie.
- Uważajcie na siebie i na obiad się nie spóźnijcie do matki. I jeszcze jedno: niech was ręka Boska broni chodzić na Krzywe Koło do zburzonego domostwa. Niedobre sprawy się tam dzieją. Coś straszy, coś jęczy. Jeszcze by was, strzeż Panienko Najświętsza, złe porwało!
Na rynku wrzask i harmider, tłum w barwnych ubiorach krąży dookoła Ratusza. Między bogatymi kramami, w których dostanie się czego dusza zapragnie, uwijają się Halszka i Maciuś. Sami nie wiedzą na co spojrzeć. I to wabi i to nęci. Wszędzie jest tyle piękności, że można by rok cały po Rynku wędrować i jeszcze by się wszystkiego nie zobaczyło. Z nagła ktoś im ręce na oczach położył, był to Waluś Klepka, syn bednarza z Zapiecka. Trójka malców powlokła się za gromadą, ale gdy przechodzili koło zwalisk domostwa, o którym płatnerz wspominał, Waluś zatrzymał Maćka i Halszkę.
- Poczekajcie - szepnął tajemniczo - coś wam powiem i pokażę, ja wam mówię, że tam są skarby zaklęte. Zaglądałem do piwnicy wczoraj w południe i coś tam błyszczało jak słońce, że aż mnie oczy bolały. Ani chybi: złoto!
Maciek się zastanowił.
- A może by tak wejść tam na chwilę, a skarby mamie i tacie przynieść. Toż by się ucieszyli! Jak myślisz Halszko?
- Idę z tobą braciszku, niech się dzieje wola Boska.
- I nie pożałujesz Halszko, pełny fartuszek dukatów ci nasypię.
I poszli.
Idąc ostrożnie i pomału zeszli do lochu i znaleźli się w wielkiej, sklepionej piwnicy. Pod ścianami stały rozmaite rupiecie: stare okna, futryny i nieużyteczne graty. Po prawej stronie piwnicy widać było, uchyloną nieco żelazną furtkę od dalszych zapewne lochów. Waluś rzekł, że skoro już tu zeszli to powinni pójść dalej, spenetrować całe zwaliska, a skarb znajdzie się na pewno. I powiedziawszy to, podbiegł do furtki, szarpnął ją, otworzył - i nagle, jak piorunem rażony runął na ziemię. Z otwartej czeluści drugiej piwnicy buchnęło zgnilizną i w zielonym świetle Maciek i Halszka ujrzeli okropnego potwora. Był to niby kogut, niby wąż. Głowę miał kogucią z ogromnym purpurowym grzebieniem, długą, cienką, wężową szyję, kadłub pękaty pokryty czarnymi, nastroszonymi piórami, nogi kosmate i wysokie, zakończone ostrymi pazurami. Ale najstraszniejsze były oczy potwora: wyłupiaste, jarzące się na czerwono i żółto.
- To Bazyliszek! - krzyknął Maciuś - Na kogo spojrzy - wzrokiem zabije! Tak zabił Walusia. Stójmy tu cicho, żeby nas nie zobaczył.
Przestraszone rodzeństwo przytuliło się do siebie, a Bazyliszek rad ze zniszczenia, przechadzał się po lochu, tam i z powrotem. Wydostać się z piwnicy nie było sposobu.
Gdy dzieci nie wróciły na czas nie wróciły na obiad, rodzice poczęli ich szukać i pytać znajomych. Ezechiel Strubicz, mąż mądry i znany całej Warszawie z dobroci i z przywiązania do dziatwy staromiejskiej, poradził udać się do czarownika na Piwną. On zna się na sprawach ziemskich i pozaziemskich, bo to doktor, astrolog i alchemik, człek co po uszy w starych księgach siedzi. Melchior Ostroga udał się więc do mistrza Hermenegildusa Fabuli po radę.
- Jest sposób na uratowanie dzieci, jeno tak trudny i nie bezpieczny, że nie wiem, azali znajdzie się kto w tym mieście, kto by się ważył na takie przedsięwzięcie. Trzeba, aby do lochu zszedł człowiek obwieszony zwierciadłami; gdy Bazyliszek spojrzy w nie i sam siebie zobaczy, sam się własnym wzrokiem zabije. Uwolnimy wtedy wasze dzieci i Warszawę od potwora.
Obwieszonego lustrami śmiałka zaprowadzono na Krzywe Koło i kazano mu zejść do podziemi. Upłynęła chwila i oto w lochu rozległ się głos przeraźliwy: coś jakby chrypliwe pianie koguta, jakby świszczący syk węża, jakby śmiech diabelski. Zgromadzonym ciarki przeleciały po plecach i włosy na głowach stanęły dęba. Stało się tak jak powiedział mądry doktor Fabula: Bazyliszek spojrzał w zwierciadło i wzrokiem swym jadowitym się zabił.
- Zabity! - zahuczał tłum.
Radosna wieść pomknęła na Rynek i na całą starą Warszawę. Z ukrycia swego wybiegły dzieci zdrowe, choć pobladłe ze strachu i rzuciły się w objęcia rodziców. Tak skończyła się przygoda z Bazyliszkiem. Już nigdy więcej żaden bazyliszek nie nękał miasta.Dodawanie komentarzy zablokowane - Zgłoś nadużycie
-
Konto usunięte, 21.4.2010 (21:18)
Siemaaaaa ;D
A proszę bardzo, masz ziomowską legendę o Bazyliszku ;D hehe Pozdrawiam ;)
Dawno, dawno temu (tak się zawsze zaczyna legenda czy bajka), w podziemiach kamienicy przy ul. Krzywe Koło żył straszliwy potwór zwany Bazyliszkiem. Był to smok (wprawdzie niewielki, bo piwnica też była mała), z głową koguta i ogonem jak kolczasty wąż. Pilnował ogromnych skarbów i nikt nie mógł uszczknąć z nich choćby dukata, ponieważ Bazyliszek potrafił zabijać wzrokiem - na kogo spojrzał, tego zamieniał w kamień.
Pewnego razu jednak dzielny szewczyk, biedny jak mysz kościelna, bo właśnie niedawno majster wyrzucił go z warsztatu, postanowił zdobyć skarb strzeżony przez Bazyliszka. Zabrał się jednak do tego mądrzej, niż jego poprzednicy, którzy teraz stali w piwnicach Bazyliszka w charakterze galerii rzeźby średniowiecznej. A co zrobił? Zabrał ze sobą duże lustro i osłaniając się nim zszedł do piwnic. Kiedy zza zakrętu korytarza dobiegł ryk Bazyliszka wściekłego, że znowu ktoś mu się naprzykrza, szewczyk wysuną zza węgła lustro tak, aby smok mógł się w nim przejrzeć. Bazyliszek rzeczywiście spojrzał w lustro i skamieniał, ponieważ jego wzrok odbił się w szklanej tafli. W ten sposób szewczyk zdobył wielkie skarby.Dodawanie komentarzy zablokowane - Zgłoś nadużycie
Podobne zadania
legenda pt. bazyliszek artura oppmana .: 1.jako przewodnik opisz maćkowi i Przedmiot: Język polski / Szkoła podstawowa | 1 rozwiązanie | autor: olka12311 10.4.2010 (21:02) |
Plan wydarzeń ! Krótka legenda Warszawska! NA JUTRO Przedmiot: Język polski / Szkoła podstawowa | 1 rozwiązanie | autor: Soniaaa 25.4.2010 (20:22) |
Legenda związana z Zieloną Górą Przedmiot: Język polski / Szkoła podstawowa | 1 rozwiązanie | autor: marcinek2626 28.4.2010 (16:43) |
Legenda Przedmiot: Język polski / Szkoła podstawowa | 2 rozwiązania | autor: moniakwietniewska98 5.5.2010 (18:41) |
Co wyjaśnia legenda "O Lechu"? Przedmiot: Język polski / Szkoła podstawowa | 1 rozwiązanie | autor: zwariowana 6.5.2010 (17:54) |
Podobne materiały
Przydatność 60% Współczesna legenda
Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, w dużym zamku na wzgórzu mieszkał Brawo, Johny Brawo. W wieku 22 lat, zgodnie z rozkazem matki poślubił Lady Marion. Żyliby długo i szczęśliwie gdyby nie podły brat króla Gargamel. Za pomocą magii i czarów przywołał na ziemię czarodziejkę z Księżyca. Ta za słoną opłatą zmieniła Lady Marion w żebraczkę, którą natychmiast...
Przydatność 65% Zmyślona legenda
Dawno, dawno temu jak głosi legenda, gdy na świecie toczyły się liczne wojny. Pewien zły, podstępny król Maksymilian II z dynastii podstępniaków słynął z tego, że podbijał liczne państwa. Miał córkę zwaną Chrumką, która była pół człowiekiem, pół świnką. Chciał wydać ją za mąż, ponieważ nie chciał zmarnować jej życia. Wysłał on...
Przydatność 70% Legenda Łowicza
Łowicz, dnia 26 marca 2011r. Droga Weroniko! Niedawno przeczytałam jedną z legend Łowicza. Dobrze wiem, że jak i ja lubisz stare opowiadania i zwiedzanie starych miejsc. Legenda opowiada o tym, jak powstał herb Łowicza. Uznałam, że Ci się spodoba. Dawno, dawno temu, gdzie dziś leży moje miasto Łowicz, dawniej rozciągała się niezmierzona puszcza. W tej puszczy...
Przydatność 60% Legenda o Przemysławie ll
Był rok 1295. Na dworze, niedawno koronowanego, króla Przemysła ll trwały przygotowania do wielkiej uroczystości, wydawanej na cześć rocznicy zaślubin jego z Ryksą. Z racji przynależności Przemysła ll do najwyższej elity władzy europejskiej, pochodzącej od Karola Wielkiego , pierwszego cesarza Zachodu średniowiecza, jego zamek w Poznaniu posiadał wyjątkowy charakter...
Przydatność 75% Legenda po rosyjsku
АНГАРА, ДОЧЬ БАЙКАЛА Легенда об Ангаре В старые времена могучий Байкал был веселым и добрым, крепко любил он свою единственную дочь Ангару. Красивее ее не было на земле. Днем она светла – светлее неба, ночью темна -...
0 odpowiada - 0 ogląda - 3 rozwiązań
0 0
Damier 21.4.2010 (17:56)
Dawno temu, w Warszawie w kuźni płatnerskiej ,której właścicielem był niejaki pan Marcin Gąbka robota wrzała, a wrzała. Pan Marcin miał dwójkę dzieci - Hankę i Maćka. Przyszły dzieci do ojca z prośbą:
- Tatku, a czy moglibyśmy iść dziś na rynek?
- No właśnie! Bo tam Jarmark przyjechał! -wykrzyknął Maciek.
Po chwili namysłu zapracowany ojciec odrzekł
- Zgoda, ale musicie wrócić przed zmierzchem.
- Na pewno wrócimy! - powiedziała Hanka wybiegając z izby.
Pan Gąbka polerował zbroje, i miecze, gdy pod czas tego dzieci bawiły się jak nigdy przedtem.
Zrobiło się ciemniej i zaczął zapadać zmrok. Pan Marcin zaczął sie zamartwiać. Zaniepokojony wyszedł na schody izby i począ wołać imiona dzieci. Już przestraszony wyszedł szukać Maćka i Hani. Nagle zobaczył, że w piwnicy jego brata świecą się światła. Myślał, że dzieci zgubiły się i schowały się w piwnicy wujka. Wszedłwszy usłyszał podobne do piania koguta odgłosy i tylko lekko wychylił się przed ścianę i . . . ujżał wielkiego koguta o tak barwnych i połyskujących piórach, że słowa nie są wstanie tego wyrazić. Wtedy przypomniała się panu Marcinowi legenda o Bazyliszku, że jak to mu spojży w oczy to się w kamień zamienia. rozejrzał się po pomiesczeniu i w rogu zobaczył - Maćka i Hankę. Wybiegł czym prędzej by ten go nie zauważył. Myślał, myślał jak by tu dzieci z kamienia w życie przywrócić. Przypomniał sobie sposób -skoro Bazyliszek obraca w kamiewń wszystko co ujży to siebie też może. Pobiegł czym prędzej do domu po świeżo wypolerowaną zbroję.Założył ją w raz z chełmem i poszedł ku piwnicy. Bazyliszek usłyszał, że coś się gramoli. Podszedł i rzucił swoje magiczne spojrzenie. Niestety ujżał siebie, a że był na tyle głupi i nie wiedział, że to on obrócił w kamień siebie. Wszystko co przez niego zkamieniało wróciło do życia. Przestraszone dzieci wpadły w ramiona ojca tłumacząc mu, że jarmark oferował niespodziankę dla widzów w piwnicy i jak to one zostałe osłupiałe przez tego ,,potwora'' mówił Maciek. To była przestroga dla nich i dla nas, by nie ufać nieznajomym.
Dodawanie komentarzy zablokowane - Zgłoś nadużycie