Treść zadania
Autor: gwiazdeczka Dodano: 16.6.2010 (19:25)
całun turyński duzo tekstu -referat minimalnie 8 stron !!! pilne wynagrodze!
Komentarze do zadania
-
Konto nieaktywne 18.6.2010 (22:22)
chusta z Manopello - to nie to samo co Całun z Turynu :)))
Zadanie jest zamknięte. Autor zadania wybrał już najlepsze rozwiązanie lub straciło ono ważność.
Najlepsze rozwiązanie
Rozwiązania
-
bozkoz 16.6.2010 (20:58)
Całun z Manoppello (wł. Volto Santo di Manoppello) – relikwia chrześcijańska, która znajduje się w sanktuarium w miasteczku Manoppello we Włoszech.
W pierwszym momencie patrzącemu rzuca się w oczy nie sam wizerunek postaci, lecz uszkodzenia płótna. Właściwie to cud, że tak delikatna tkanina przetrwała tyle wieków, i to pomimo burzliwych wydarzeń. Paradoksalnie, do najcięższych uszkodzeń Całunu doszło nie wtedy, gdy był przewożony i ukrywany, lecz w czasie, gdy go troskliwie przechowywano. Największe zniszczenia pozostawił pożar w kaplicy w Chambery w 1532 r. Ołowiana skrzynia, w której przechowywano Całun, zaczęła się topić. Kilka kropel metalu spadło na złożone płótno i wypaliło szesnaście dużych dziur. Gaszący pożar - dwaj franciszkanie, dworzanin i kowal - próbowali schłodzić relikwiarz, wylewając na niego wiadra wody. Ta, przedostawszy się do skrzyni, przemoczyła płótno i pozostawiła siedem czworokątnych jasnych plam. Po pożarze siostry klaryski naprawiły tkaninę, łatając ją kawałkami korporału i podszywając całość lnianym płótnem holenderskim.
Na Całunie są też starsze ślady ognia, rozłożone symetrycznie w czterech miejscach. Nie wiadomo jednak, kiedy i w jaki sposób powstały. Być może był to efekt dotknięcia nieostrożnie trzymaną kadzielnicą. Mówi się też, że jest to ślad po ordaliach, czyli sądzie Bożym. Podczas takiego sądu przytykano do relikwii rozżarzony pręt, jeśli zapaliła się, uznawano ją za fałszywą. Nie ma jednak pewności, czy Całun był poddawany takim próbom.
Wieloletnie badania Całunu z Manoppello doprowadziły do zaskakującego odkrycia, że martwe Oblicze z Całunu Turyńskiego i Święte Oblicze z Manoppello idealnie się pokrywają. Nałożenie folii z obrazem Twarzy z Manoppello na Twarz z Całunu jest graficzno-matematycznym dowodem na to, że mamy do czynienia z tą samą Osobą. Wyjątkowa, 100-procentowa zgodność w strukturze i wymiarach świadczy o matematycznym dowodzie. Wizerunek martwego ciała na Całunie Turyńskim i Boskie Oblicze z Manoppello są niewątpliwie największymi cudami na świecie, gdyż z punktu widzenia nauki obrazy te w ogóle nie mają prawa istnieć.
Cudowny zapis procesu Zmartwychwstania
Wizerunek twarzy na Chuście z Manoppello oraz odbicie przodu i tyłu martwego ciała na Całunie Turyńskim nie zaistniały na skutek bezpośredniego kontaktu ciała z płótnem, ale dzięki cudownej Bożej interwencji w trakcie zmartwychwstania Chrystusa. Otrzymaliśmy cudowny zapis kolejnych etapów uwielbiania Chrystusowego człowieczeństwa. Na Całunie Turyńskim został utrwalony obraz jeszcze martwego ciała Jezusa, ale już w momencie rozpoczynającego się procesu Jego uwielbiania. Ciało już zaczęło emanować tajemniczą energię, która z niezwykłą precyzją spowodowała utrwalenie się na płótnie wizerunku całego ciała w fotograficznym negatywie.
Natomiast na Chuście z Manoppello został utrwalony wygląd twarzy już żyjącego Jezusa w fotograficznym pozytywie, ale jeszcze przed zakończeniem procesu Jego uwielbiania, ponieważ widać na twarzy ślady ran i opuchnięć. Kiedy po raz pierwszy widzi się Oblicze z Manoppello, może się zrodzić uczucie zawodu, gdyż nie jest Ono tak piękne, jak byśmy tego oczekiwali. Trzeba mieć jednak świadomość, że jest to Twarz Jezusa zmartwychwstającego, a więc jeszcze nie w pełni uwielbionego. Piękno zmartwychwstałego Jezusa nieskończenie przekracza wszelkie nasze wyobrażenia. Będziemy Go mogli oglądać i w pełni się Nim cieszyć dopiero w niebie. Oblicze z Manoppello jest twarzą zmartwychwstającego Chrystusa, w momencie Jego przechodzenia ze śmierci do życia. Dokonywało się wtedy całkowite przeobrażanie zmaltretowanego w męce i śmierci na krzyżu ciała Jezusa, który dobrowolnie został "przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy (...). Nie miał On wdzięku ani też blasku, aby na Niego patrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał. Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi (...) jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic" (Iz 53, 5.2b-4). Twarz z Manoppello jest obliczem zmartwychwstającego Chrystusa, ale jeszcze ze śladami męki, a więc w procesie uwielbiania, całkowitego przeobrażania, "przyodziewania się tego, co zniszczalne, w niezniszczalność, tego, co śmiertelne, w nieśmiertelność" (por. 1 Kor 15, 53).
Boskie Oblicze z Manoppello sprawia wrażenie, jakby zostało namalowane światłem; zmienia swój wyraz w zależności od kąta, pod którym się na nie patrzy, i od rodzaju oświetlenia. Tylko w świetle słonecznym nabiera pełnego wyrazu i piękna. Najstarsza nazwa obrazu z Manoppello to acheiropoietos, wskazująca na fakt, że nie został on namalowany ludzką ręką, a więc że jest dziełem samego Boga. Oblicze z Manoppello ukazuje prawdziwe Oblicze wcielonego Boga, który zostawił nam czytelny obraz prawdy o swoim Wcieleniu, Śmierci i Zmartwychwstaniu. Przez ten obraz jednoznacznie potwierdził, że rzeczywiście stał się prawdziwym człowiekiem, że wziął na siebie wszystkie nasze cierpienia i grzechy, że prawdziwie umarł i zmartwychwstał, aby nas uwolnić od grzechu i śmierci oraz doprowadzić do pełni szczęścia w niebie.
Boskie Oblicze z Manoppello jest rzeczywiście niezwykłą relikwią zmartwychwstającego Pana. Jej największym zadaniem jest wskazywanie nam wszystkim na rzeczywistą obecność Osoby Zmartwychwstałego w tajemnicy Eucharystii. "Eucharystyczna Hostia jest »chlebem całunowym«, w którym ukrywa się Bóg" - pisał św. Tomasz z Akwinu. Eucharystia jest naszym największym skarbem, gdyż jest to sam Jezus, który pragnie się dzielić z nami swoim zmartwychwstałym życiem oraz uzdrawiać wszystkie nasze choroby ducha i ciała. Tak mówił Pan Jezus św. Faustynie: "Pragnę jednoczyć się z duszami ludzkimi; rozkoszą moją jest łączyć się z duszami. Wiedz o tym, córko moja: kiedy przychodzę w Komunii św. do serca ludzkiego, mam ręce pełne łask wszelkich i pragnę je oddać duszy, ale dusze nawet nie zwracają uwagi na Mnie, pozostawiają Mnie samego, a zajmują się czymś innym. O, jak mi smutno, że dusze nie poznały miłości. Obchodzą się ze Mną jak z czymś martwym" (Dz. 1385).
Wizerunek Oblicza Jezusa na Całunie Turyńskim, na Chuście z Manoppello i przede wszystkim w eucharystycznej Hostii zaprasza nas wszystkich do codziennej wytrwałej modlitwy i adoracji. Jednak "do pełnej kontemplacji oblicza Pańskiego - pisze Jan Paweł II - nie możemy dojść o własnych siłach, ale jedynie poddając się prowadzeniu łaski. Tylko doświadczenie milczenia i modlitwy stwarza odpowiednie podłoże, na którym może dojrzeć i rozwinąć się bardziej prawdziwe, adekwatne i spójne poznanie tajemnicy, najwzniosłej wyrażonej w dobitnych słowach ewangelisty Jana: »A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy« (J 1,14)" (list apostolski Novo millennio ineunte).
Dając nam swój wizerunek na Całunie Turyńskim i odbicie swojej twarzy na Całunie z Manoppello, Chrystus wzywa nas wszystkich do nawrócenia, do nawiązania z Nim osobistego kontaktu w sakramentach pokuty i Eucharystii, w codziennej, wytrwałej modlitwie oraz w życiu zgodnym z Dekalogiem i zasadami Ewangelii. Zmartwychwstały Chrystus apeluje do nas: "Niechaj się nie lęka zbliżyć do mnie dusza słaba, grzeszna, a choćby miała więcej grzechów niż piasku na ziemi, utonie wszystko w otchłani miłosierdzia mojego" (Dz. 1059); "Wystarczy przystąpić do stóp zastępcy mojego i wyznać mu nędzę swoją, a cud miłosierdzia Bożego okaże się w całej pełni. Choćby dusza była jak trup rozkładający się i choćby po ludzku już nie było wskrzeszenia i wszystko już stracone, nie tak jest po Bożemu, cud miłosierdzia Bożego wskrzesza tę duszę w całej pełni" (Dz. 1448).Dodawanie komentarzy zablokowane - Zgłoś nadużycie
Podobne zadania
żyjemy na ramionach gigantów.< Wypracowanie> Pilne na Jutro ;(((( Przedmiot: Religia / Liceum | 1 rozwiązanie | autor: wercias16 18.5.2010 (19:25) |
KSIEGA PILNE!!!!! Przedmiot: Religia / Liceum | 1 rozwiązanie | autor: Konto usunięte 27.5.2010 (16:21) |
pilne!!!! Przedmiot: Religia / Liceum | 1 rozwiązanie | autor: aniusia17222 30.5.2010 (17:56) |
PILNE Przedmiot: Religia / Liceum | 1 rozwiązanie | autor: pyrka12 13.6.2010 (19:49) |
pilne! na jutro Przedmiot: Religia / Liceum | 2 rozwiązania | autor: bechatka1234 14.6.2010 (16:52) |
Podobne materiały
Przydatność 50% Tworzenie stron WWW - referat na lekcję informatyki
HTML zwany popularnie hipertekstem powstał na początku lat 90-tych. Graficznie zaprojektowane strony WWW przyciągają uwagę, ułatwiają znajdywanie właściwych informacji. Jest to rewolucyjny przełom w przekazywaniu informacji bowiem na początku istnienia Internetu (lata siedemdziesiąte) komunikacja ograniczała się do przesyłania krótkich informacji tekstowych. Obecnie możliwe...
Przydatność 80% Referat o controllingu w przedsiębiorstwie oceniony na 5(28 stron)
w załączniku
Przydatność 50% Bank Centralny - 9 stron
1.STRUKTURA POLSKIEGO SYSTEMU BANKOWEGO W końcu lat 80 rozpoczęto w Polsce budowę dwuszczeblowego systemu bankowego tzn. składającego się z banku centralnego i z sieci banków komercyjnych. Struktura aktualnego systemu bankowego ukształtowała się na podstawie nowelizacji ustawy o Narodowym Banku Polskim i nowelizacji prawa bankowego. Na obecny system bankowy składa się: 1. NBP 2....
Przydatność 80% Spinacze tekstu
Opracował Mateusz Różalski Spinacze tekstu toteż zatem tak więc niestety raczej tylko ewentualnie zapewnie wątpliwie za to tymczasem podczas gdy jakkolwiek w istocie w gruncie rzeczy w rzeczywistości widocznie wreszcie ponadto poza tym już nie tylko ale i po pierwsze...po drugie jak już powiedziałem krótko mówiąc
Przydatność 100% Sciągi na mature 1 7stron
Sa ta sciagi na mature pisemna z biologii. Sa tu zawatre różne zagadnienia
0 odpowiada - 0 ogląda - 2 rozwiązań
0 0
Betania 16.6.2010 (20:35)
Całun turyński – płótno zawierające obraz dwustronnego (od przodu i od tyłu), trójwymiarowego odwzorowania (poprzez rzucenie na płaszczyznę) postaci człowieka. Na obrazie widoczne są liczne rany.
Według tradycji chrześcijańskiej został w nie owinięty po śmierci Jezus Chrystus, a charakter i umiejscowienie ran odpowiada opisowi z Ewangelii. Obraz powstał według niej samoistnie (wypalił się na owiniętym dookoła ciała materiale), pod wpływem jakiejś energii w momencie zmartwychwstania, a czerwone ślady to krew Jezusa.
W przeszłości istniało w Europie co najmniej kilkadziesiąt całunów-relikwii, z podobnym wyobrażeniem ciała poranionego Chrystusa, jednak zaginęły one w czasie wojen i kataklizmów; część zidentyfikowano jako bez wątpienia fałszywe.
Kościół katolicki ani inne chrześcijańskie kościoły czy związki kościelne nie określają, czy jest to naprawdę całun, w który owinięto Jezusa Chrystusa. Zostało to zostawione osobistym osądom wierzących. Według oficjalnego stanowiska Kościoła katolickiego autentyczność całunu nie ma związku z prawdziwością nauczania Chrystusa.
Badaniem całunu zajmuje się (między innymi) – syndologia (od włoskiego określenia Santa Sindone, czyli święty całun).
Całun turyński jest kawałkiem tkanego ręcznie płótna, o wymiarach: wysokość 437 cm, szerokość od 113 do 112,5 cm (po konserwacji w 2002). Waga materiału wynosi 2,5 kg. Płótno utkane zostało z nici lnianej (ze śladową domieszką włókien bawełny indyjskiej), ściegiem "trzy na jeden". Widoczne są liczne konserwacje z XVI wieku. Na całunie widnieje wizerunek nagiego mężczyzny o atletycznej budowie, ma on brodę i długie włosy zaplecione w wiele luźnych warkoczy. Jego ciało znaczą liczne rany oraz pojedyncza rana kłuta między 5. i 6. żebrem.
Negatyw twarzy z całunuSylwetka przedstawiona jest dość realistycznie. Stopień zaczernienia negatywu na kliszy fotograficznej zależy od współczynnika odbicia światła, natomiast stopień zaczernienia całunu zależy od odległości płótna od odbitej na nim twarzy
Historia całunu
Historię płótna lnianego z wizerunkiem nagiego mężczyzny przechowywanego w katedrze p.w. św. Jana Chrzciciela w Turynie podzielić można na dwa okresy. Jeden z nich nazwać można obiektywną albo udokumentowaną historią. Jest to okres od 1357 roku do dzisiaj. W 1357 r. po raz pierwszy został on wspomniany w zachowanym do dziś dokumencie i od tego czasu jego historia jest nieprzerwanie udokumentowana. Jeśli chodzi o okres do 1357 r., całun turyński jest utożsamiany (na podstawie analizy zachowanych dokumentów) z wspominanymi w różnych źródłach innymi tkaninami: płótnem, jakie otrzymał król Edessy Abgar V, mandylionem oraz tetradyplionem. Brak jednak bezpośrednich dokumentów pozwalających na jednoznaczne wykazanie ciągłości historycznej między tymi obiektami a całunem turyńskim.
Ewangelie a całun turyński
Pierwsze relacje na temat płótna pogrzebowego Chrystusa możemy znaleźć w ewangeliach, przy czym należy zwrócić uwagę, iż pierwsze trzy Ewangelie, zwane synoptycznymi (Marka, Mateusza i Łukasza), przy opisie pogrzebu Jezusa używają pojęcia sindón (całun). Ewangelia Jana natomiast wspomina o płótnach używając pojęcia (othonia). Dodatkowo Jan, przy opisie pustego grobu, wspomina jeszcze o chuście (soudarion), o której nie piszą pozostali ewangeliści.
Kolejnym źródłem które coś mówi nam o płótnach pogrzebowych Jezusa, a dokładniej wspomina co się z nimi stało po jego śmierci, jest pochodząca z II wieku Ewangelia Hebrajczyków, cytowana później przez św. Hieronima w "De viris illustribus". Śledząc ten dokument możemy dowiedzieć się, jakoby Jezus miał oddać swój całun "słudze kapłana" (Puero). Przy czym należy zauważyć, iż wśród historyków i badaczy całunu panuje pewna rozbieżność, bowiem niektórzy uważają, iż kopista przepisujący Ewangelię Hebrajczyków pomylił się i zamiast słowa "Puero" w oryginale znajdowało się słowo "Petro" (Piotr). Stąd wniosek, iż po śmierci Jezusa płótna (lub płótno) mogło być zabrane przez św. Piotra. Ta relacja potwierdzałaby się po części z innym dokumentem pochodzącym z IV wieku. W relacji św. Niny, ewangelizującej Gruzję, zamieszczona jest pewna wzmianka o płótnach Chrystusowych. Wg niej płótna pogrzebowe przez pewien czas posiadała żona Piłata, nim przeszły w ręce ewangelisty Łukasza, a następnie miały trafić w ręce Piotra. Niestety, tak skromna baza źródłowa nie pozwala nam na dokładne ustalenie tego co mogło się stać z płótnami Jezusa. Wielu badaczy całunu uważa, iż dzieje tej tkaniny należy łączyć z Edessą, jednym z pierwszych chrześcijańskich miast na Bliskim wschodzie. Wiadomo iż pierwsi chrześcijanie wskutek prześladowań musieli uciekać z Jerozolimy. Być może schronienie znaleźli właśnie w Edessie i tam też mogło trafić płótno. Ponadto część historyków wiąże obecność płótna w Edessie z legendą o korespondencji Jezusa z królem Abgarem.
Legenda o korespondencji Jezusa z królem Abgarem
Abgar V Ukkama bar Ma'nu (Czarny), postać jak najbardziej historyczna (panował w latach 13-50 n.e.), był królem państwa Osrhoene ze stolicą w Edessie. Według różnych przekazów Abgar cierpiał na nieuleczalną chorobę, prawdopodobnie czarny trąd, i kiedy usłyszał o działalności Jezusa z Nazaretu, wysłał swego posłańca z prośbą o przybycie Jezusa do Edessy, aby go uzdrowił. Najstarszą znaną wersją o Abgarze jest przekaz zawarty w "Historii kościelnej" Euzebiusza z Cezarei z 325 roku. Wg jego relacji posłaniec Abgara, Ananiasz, zaprasza Jezusa do Edessy, ale ten odmawia. Przekazuje list do Abgara i obiecuje wysłać jednego ze swoich uczniów, który ma go uzdrowić. Inny przekaz tej legendy znajduje się w pochodzącej z IV wieku "Nauki Addaja (Doctrina Addai)", przy czym legenda ta jest tutaj zmodyfikowana: posłaniec Hannan (Ananiasz) maluje portret Jezusa i zabiera go do Edessy. Jezus wysyła także list do Abgara, w którym gwarantuje miastu bezpieczeństwo. Abgar po zobaczeniu cudownego wizerunku zostaje uleczony. Natomiast manuskrypty syryjskie z Nitry (również IV wiek) przedstawiają historię tak: Jezus wysyła tylko list do Abgara, obiecując pomoc, a po Jego śmierci uczniowie wysyłają do Abgara posłańca (Addai – Thaddaeus), który przywozi odbicie i uzdrawia Abgara. Jeszcze inna relacje znajduje się w pochodzących z VI wieku "Akt (Dzieje) Tadeusza", będących zmienioną wersją "Nauk Addaja". Według tej wersji posłaniec Ananiasz nie jest w stanie namalować portretu, dlatego też Jezus wiedząc o tym poprosił, aby obmyto mu twarz, a następnie osuszył ją płócienną chustą i oddał posłańcowi, który zaniósł chustę do Abgara. Jak słusznie zauważa historyk Ian Wilson, wszystkie te opowieści, prawdziwe lub nie, w jakimś stopniu usiłują wytłumaczyć obecność płótna w Edessie i dlatego dalsze losy tego płótna łączy się z tym miastem. Przekazy mówią, iż po cudownym uleczeniu Abgar miał przyjąć chrześcijaństwo, ale po jego śmierci Edessa znów wróciła do dawnych wierzeń, a chrześcijanie byli prześladowani. Być może, jak twierdzi Wilson, płótno Chrystusowe zostało ukryte w murach miasta z obawy przed zniszczeniem przez wrogów nowej wiary. Faktem jest że nie mamy żadnych źródeł co do tego, co się stało z płótnami w tym okresie.
Mandylion z Edessy
Wg hipotezy Wilsona płótno ukryte w murach Edessy (a tym samym całun turyński) należy utożsamiać z tkaniną znalezioną w VI wieku i określaną jako mandylion z Edessy. Pierwsze relacje o tej tkaninie przekazuje nam ok. 594 roku Ewagriusz Scholastyk (527 – 600), który wspominając o mandylionie z Edessy używa pojęcia acheiropoietos (nie ludzką ręką uczyniony). Kronikarz pod datą 544 odnotował cudowne zwycięstwo mieszkańców Edessy nad Persami. Według Ewargiusza właśnie wtedy mandylion miałby się odnaleźć w murach miasta i posłużyć jako palladium przeciwko wojskom perskim Chosroesa I Anoszirwana. Jednakże jak zauważa Wilson, odnalezienie mandylionu musiało nastąpić wcześniej, a relacja Ewargiusza o odnalezieniu pozostaje tylko legendą. Wilson wskazuje tutaj na 525 rok jako czas odnalezienia płótna. Powołuje się na relację Prokopiusza z Cezarei, który wspomina pod tą datą powódź jaka nastąpiła w Edessie. Powódź ta spowodowała znaczne zniszczenia miasta i z tego względu przyszły cesarz Justynian I Wielki zdecydował się na jego odbudowę. Z jego polecenia rozpoczęto prace rekonstrukcyjne nad odbudową miasta i właśnie wtedy, wg Wilsona, miało nastąpić odnalezienie płótna, które było od tego czasu czczone jako mandylion z Edessy. Justynian również ufundował kościół Bożej Mądrości, w którym mandylion był przechowywany. Tyle mówi nam relacja Ewargiusza Scholastyka. W wspomnianych wyżej "Aktach Tadeusza" pochodzących mniej więcej z tego samego czasu co kronika Ewargiusza, również pisze się o odnalezieniu płótna w Edessie, ale ponadto autor tego źródła używa na określenie mandylionu pojęcia "tetradiplon" (złożony na czworo, a raczej czterokrotnie złożony na dwa). Wiadomo z różnych kopii mandylionu z Edessy, iż sama tkanina przedstawiała tylko twarz Jezusa, stąd też wniosek Wilsona (jeżeli przyjmiemy, że mandylion i całun z Turynu to ta sama tkanina), iż całun turyński musiał być w przeszłości również złożony. Wilson w swoich badaniach dowodzi możliwości złożenia płótna turyńskiego w taki sposób aby przedstawiało samą twarz, a potwierdzeniem jego przypuszczenia było badanie tkaniny w 1978 roku, kiedy to amerykańscy naukowcy John Jackson i Eric Jumper, przy użyciu najnowszych technologii, dowiedli iż całun w przeszłości był składany.
Przeniesienie do Konstantynopola
Mandylion był przechowywany w Edessie do roku 944, a jego przeniesienie do Konstantynopola związane jest z wyprawą wojenną bizantyjskiego dowódcy Jana Kurkuasa na kalifaty arabskie. W kwietniu 944 roku Kurkuas oblega Edessę i zmusza jej mieszkańców do wydania mandylionu, płacąc władzom arabskim 12000 drachm w srebrze i uwalniając 200 jeńców. 15 sierpnia 944 w dniu uroczystości Wniebowzięcia Matki Bożej, mandylion przybywa do Konstantynopola i natychmiast zostaje wystawiony w kościele Świętej Marii w dzielnicy Blacherne. Dzień później mandylion zostaje przeniesiony do kościoła Hagia Sophia. Z tego wydarzenia zachował się dokument odkryty w latach osiemdziesiątych XX wieku przez Gino Zaninottiego. Źródło to jest przedstawieniem homilii Grzegorza Referendarza wygłoszonej podczas uroczystego przeniesienia, w której autor wspomina o "krwawiącym boku". Stąd niektórzy badacze (A. Dubarle) twierdzą, iż obecni przy uroczystości musieli widzieć całe ciało i wyciągają wniosek iż całun był już wówczas ponownie rozwinięty. Wilson natomiast uważa że rozwinięcie musiało nastąpić znacznie później (XI-XII wiek), powołując się na ikonografię, w której od tego czasu pojawia się scena opłakiwania, przedstawiająca m.in. Józefa z Arymatei i Nikodema owijających całe ciało Jezusa. Ponadto jest kilka źródeł z XII-XIII wieku (ok. 1130 – Orderyk Witalis "Historia ecclesiastica"; XII w. – "Kronika" Michała Syryjczyka; Kodeks z Biblioteki Watykańskiej, również XII wiek; ok. 1212 – Gerwazy z Tilbury "Otia imperialia") opisujących legendę o Abgarze, w których wspomina się już nie o odcisku twarzy, ale całego ciała, co dowodzi, zauważa Wilson, znajomości przez współczesnych całego płótna.
Bardzo ciekawym dokumentem świadczącym o tym, iż mandylion znajdował się już w Edessie jest "Opowieść o wizerunku z Edessy". Utwór ten powstał na dworze cesarza Konstantyna VII. Znajdują się w nim dwie wersje legendy o Abgarze. Pierwsza wspomina Ananiasza, który miał dostarczyć list Abgara do Jezusa z prośbą o przybycie, a jeżeliby się to nie udało, miał namalować Jezusa. Jezus wysyła odpowiedź, że nie może przybyć, ale obiecuje wysłać po swojej śmierci jednego ze swych uczniów, który go uzdrowi. Zapewnia również bezpieczeństwo miastu oraz obmywa twarz ręcznikiem i daje go Ananiaszowi, polecając dostarczyć go Abgarowi. Druga wersja przedstawiona przez autora wspomina, iż Jezus przed śmiercią wytarł w "ręcznik" krwisty pot, oddał Tomaszowi i polecił go zanieść po swoim wniebowstąpieniu (za pośrednictwem Tadeusza) Abgarowi, spełniając prośbę z listu. Tadeusz miał go przekazać, a Abgar po uzdrowieniu miał umieścić wizerunek w pozłacanej ramie. Autor tego dokumentu wspomina, iż wiadomości te zaczerpnął ze starych manuskryptów syryjskich. Ponadto od roku 1000 obecność mandylionu w Konstantynopolu poświadczają nam spisy relikwii przechowywanych w Wielkim Pałacu (Bukoleon) oraz różnego rodzaju relacje pielgrzymów czy też kronikarzy. W roku 1080 cesarz Aleksy I Komnen prosi cesarza Henryka IV i Roberta z Flandrii o pomoc w obronie relikwii zebranych w Konstantynopolu, szczególnie "płócien znalezionych w grobie po zmartwychwstaniu". W roku 1147 król Francji Ludwik VII podczas pobytu w Konstantynopolu oddaje cześć całunowi. Kolejnym potwierdzeniem jest relacja kronikarza Wilhelma z Tyru, opisującego wizytę w Konstantynopolu króla jerozolimskiego Amalryka I. Wilhelm pisze o syndonie (sudarium). Jeszcze inna relacja pochodzi z 1201 roku. Mikołaj Mesarites, stróż relikwii przechowywanych w kaplicy Matki Bożej z Faros w pałacu cesarskim, wspomina o dwóch rodzajach płócien grobowych, które miałyby znajdować się w Konstantynopolu: entaphioi sindones (pł. grobowe) i kai otonai kai ta soudaria (płótna i chusty). Ostatnim źródłem mówiącym o tej relikwii w Konstantynopolu przed jej zniknięciem w 1204 roku jest relacja kronikarza czwartej krucjaty, Roberta de Clari, który w swoim dziele "Zdobycie Konstantynopola" pisze, że przed zdobyciem miasta w każdy piątek wystawiano w kościele Świętej Marii w dzielnicy Blacherne "sydoine", na którym był widoczny wizerunek Chrystusa.
Całun po 1204 roku
12 kwietnia 1204 krzyżowcy IV krucjaty zdobywają Konstantynopol. Jeden z kronikarzy krucjaty, Robert de Clari pisze, że całun znika z miasta. Istnieje kilka hipotez przedstawiających dalsze dzieje całunu (mandylionu), z których najczęściej przyjmuje się teorię grecką i teorię templariuszy.
Zwolennicy teorii greckiej uważają, iż po zdobyciu Konstantynopola całun trafia do Aten, stając się własnością ks. Aten, Ottona de La Roche. Powołują się tutaj m.in. na list z 1.VIII.1205 Teodora I Laskarysa do papieża Innocentego III (1198-1216) informujący o tym, iż całun został zabrany przez krzyżowców do Aten. W roku 1208 całun miałby zostać przekazany przez ojca Ottona, Poncea de la Roche, w darze arcybiskupowi Besançon, Amadeuszowi de Tremelay. Tam miał przebywać do roku 1349, kiedy to w wyniku pożaru katedry w Besançon całun znika i w kilka lat później pojawia się w rękach Gotfryda de Charny. Inna wersja tej teorii mówi z kolei, iż Otton de La Roche przywozi w roku 1208 całun do swojego zamku w La Roche-sur-L'Ognon w Le Doubs koło Besançon. W roku 1340 Gotfryd de Charny po raz drugi zawiera związek małżeński, z niejaką Joanną de Vergy, prawnuczką Ottona de la Roche. W ten sposób całun miałby się znaleźć w rękach rodu de Charny.
Teoria templariuszy, której autorem jest Ian Wilson, zakłada, iż całun dostaje się w ręce zakonu templariuszy. Płótno do roku 1291 miałoby przebywać w Akkce, jednej z ostatnich twierdz krzyżowców w Palestynie, a następnie miało trafić na Cypr. W 1306 roku całun zostaje przewieziony do Paryża, gdzie znajduje się główna siedziba tego zakonu – Templum. 13 października 1307 roku zakon rycerski templariuszy zostaje oskarżony przez króla Filipa IV Pięknego o herezję i kult tajemniczego "bożka" w postaci głowy z brodą (w roku 1945 w Templecombe – Anglia odnaleziono na suficie dębowy panel datowany na koniec XIII w. z wymalowanym na nim wizerunkiem brodatej twarzy, która jest bardzo podobna do przedstawienia z całunu; podobnie we Francji, w kaplicy Św. Marii du Menez-Hom znajduje się krzyż, na którym zamiast figury Ukrzyżowanego znajduje się tzw. "mandylion templariuszy" – poprzeczny prostokąt z kamienia na którym wyrzeźbiona jest płaskorzeźba przedstawiająca samą twarz Jezusa), wskutek czego jego członkowie zostają aresztowani. 19 marca 1314 roku zostaje spalony na stosie ostatni mistrz zakonu templariuszy Jakub de Molay. Wraz z nim ginie również preceptor Normandii, niejaki Gotfryd de Charnay. Wilson sądzi, iż jest to przodek Gotfryda de Charny[1]. Podczas studiów nad dokumentami związanymi z procesem zakonu templariuszy badaczka tajnych archiwów watykańskich Barbara Frale natknęła się na wzmiankę o młodym Francuzie nazwiskiem Arnaut Sabbatier, który wstąpił do zakonu w 1287 r. W swoich zeznaniach ujawnił, że w ramach obrzędu inicjacyjnego został zaprowadzony w "tajemne miejsce, do którego dostęp mieli tylko bracia templariusze". Tam pokazano mu "długie, lniane płótno, przedstawiające odbicie postaci mężczyzny" i nakazano oddawać wizerunkowi cześć, trzykrotnie całując jego stopy.
Ponadto należy dodać, iż posiadamy dokumenty mówiące o sprzedaży czy też podarowaniu w roku 1247 (lub 1248) królowi Francji Ludwikowi IX, płótna określanego jako "Sainte Toile" przez cesarza łacińskiego w Konstantynopolu Baldwina II, co świadczyłoby o tym, iż całun przynajmniej do tego roku pozostawał w Konstantynopolu. Niestety nie ma zgodności co do tego, jakie były dalsze losy tego płótna. Niektórzy uważają (S. Runciman), iż relikwia po umieszczeniu w Sainte Chapelle w Paryżu została zniszczona w 1792 roku podczas rewolucji francuskiej. A. Dubarle twierdzi natomiast że płótno po zakupie przez Ludwkia IX zostało następnie oddane jakiemuś wasalowi i w ten sposób miało trafić do rodziny de Charny.
Własność rodziny de Charny
Obiektywna (tzn. potwierdzona w wiarygodnych dokumentach) historia przedmiotu określanego obecnie jako "całun turyński" zaczyna się dopiero w 1357, kiedy pojawia się on w Szampanii w miejscowości Lirey, gdzie jako własność Joanny de Vergy, wdowy po rycerzu Godfrydzie de Charny, jest obiektem kultu w miejscowym kościele pod nazwą "całun z Lirey". Żaden dokument nie precyzuje daty nabycia całunu przez rodzinę de Charny (która następnie dodała do swego herbu wyobrażenie całunu oraz postać pielgrzyma)
Pierwsze wiadomości o kulcie całunu w Lirey pochodzą z lat 1350. W 1356 r. biskup Troyes, Henryk z Poitiers, konsekrował kolegiatę w Lirey, a rok później przyznał odpusty pielgrzymom nawiedzającym wystawiany tam całun. Joanna de Vergy (wdowa po Gotfydzie I de Charny) bezskutecznie starała się po 1389 r. o regularne wystawianie całunu w kolegiacie. O wystawieniu z 1357 r. dowiadujemy się z pism kolejnego biskupa Troyes, Pierre'a d'Arcis. W związku ze staraniemi Gotfryda II de Charny o wystawianie całunu domagał się on (wpierw od króla Francji Karola VI, a następnie papieża Klemensa VII) zakazu wystawiania całunu oraz jego konfiskaty. Powoływał się przy tym na opinię bp. Henryka z Poitiers mającego rzekomo posiadać informacje o tym, że całun miał być dziełem współczesnego mu malarza. Sprzeczność w/w faktów (błogosławieństwo udzielone pielgrzymom do całunu i twierdzenie o fałszerstwie) wysuwana jest obecnie jako dowód na to, że bp. Pierre d'Arcis mijał się z faktami. Ostatecznie papież Klemens VII bullą z 6 stycznia 1390 r. zezwolił kanonikom z Lirey na wystawianie całunu i udzielanie odpustów (jednak bez uroczystych ceremonii i bez jednoznacznego nazywania ich prawdziwymi płótnami pogrzebowymi) oraz zabronił bp. Pierre'owi d'Arcis sprzeciwiać się temu. Materialnym potwierdzeniem historii całunu w tych latach jest ołowiany medalion (wydobyty w 1855 r. z dna Sekwany), na którym przedstawiono rozwinięty całun przy końcach którego znajdują się herby Gotfryda I de Charny i Joanny de Vergy. Przypuszcza się, że była to pamiątka nawiedzenia całunu zgubiona przez średniowiecznego pielgrzyma.
W 1370 biskup z Troyes Henri de Poitiers zabronił oddawania czci całunowi, uznając go za fałszywy. Jednym powodem decyzji biskupa był fakt, że istniało wówczas wiele takich samych całunów-relikwii (a powinien być tylko jeden): np. całun z Besançon (identyczny jak całun turyński, spalony jako "oszukańcza relikwia" w Paryżu dnia 5 prairiala roku II rewolucji francuskiej), całun z Brioude, całun z Cadouin (poświadczony wcześniej, niż turyński, bo na początku XIII wieku, zidentyfikowany jako fałszerstwo [ślady pisma arabskiego na płótnie] w 1934), całun z Kolonii, całun z Compiègne, całun z Lier, całun z Madrytu, całun z Mediolanu i inne.
Zapewne całun turyński popadłby w zapomnienie, gdyby nie powtórne małżeństwo wdowy po Godfrydzie de Charny – Jeanne, która poślubiła Aymona de Genève, wuja ówczesnego papieża (wł. antypapieża) Klemensa VII. Ponieważ posiadanie ważnej relikwii oznaczało zwiększenie dochodów, Klemens VII pozwolił swemu wujowi w 1389 na ponowne umieszczenie całunu w kościele w Lirey. Ta decyzja papieża wywołała oburzenie biskupa z Troyes – Pierre'a d'Arcis, który zakazał oddawania czci całunowi, a do papieża napisał wyjaśnienie, iż całun jest relikwią fałszywą, zakazaną już przez poprzedniego biskupa. D'Arcis wyjaśnił, że całun jest zręcznym malowidłem wykonanym (aby zwiększyć napływ pielgrzymów i dochody) przez malarza, który jest osobiście znany biskupowi.
Duchowni z Lirey odmówili podporządkowania się zakazowi biskupa i odwołali się bezpośrednio do papieża, który bullą z 6 stycznia 1390 postanowił: ...trzeba ostrzegać lud w chwili największego napływu [wiernych] i powiedzieć głośno i wyraźnie (...), że to wyobrażenie nie jest prawdziwym całunem Pana Naszego, lecz tylko malowidłem albo obrazem całunu.
Pod tym warunkiem papież pozwolił na pozostawienie całunu w kościele. Następnie, z obawy przed zniszczeniem całunu przez wojskowych maruderów, został on przekazany wnuczce Godfryda – Małgorzacie de Charny.
Burzliwe losy całunu w XV wieku
Małgorzata de Charny wywiozła całun w 1418 do Monfort – zamku swojego męża Humberta de Villersexel, hrabiego de la Roche, a następnie do innego zamku w Saint-Hippolyte-sur-Doubs. Po śmierci hrabiego kanonicy z Lirey wytoczyli proces Małgorzacie, aby zwróciła im całun, jednak przegrali proces i Małgorzata wywiozła relikwię do Liège i Genewy.
W 1453 Małgorzata kupiła zamek Varambon w zamian za całun. 22 marca 1453 r. Małgorzata de Charny przekazała całun Annie, żonie Ludwika Sabaudzkiego. W następstwie tego została Małgorzata, na wniosek kanoników z Lirey (ciągle domagających się zwrotu tkaniny), w 1457 r. ekskomunikowana (kara ta została cofnięta po jej śmierci dzięki rekompensacie wypłaconej kanonikom przez Ludwika Sabaudzkiego). Od tej pory relikwia stała się własnością książęcej rodziny sabaudzkiej, która przenosi całun do Świętej Kaplicy kolegiaty w Chambéry. W 1464 książę Ludwik I Sabaudzki zgodził się wypłacać kanonikom z Lirey rentę w zamian za rezygnację z praw do całunu.
Po 1471 całun często jest przenoszony do kościołów w Verceil, Turynie, Ivrée, Chambéry, Avigliano, Rivoli i Pignerol.
Od XVI do XXI wieku
W 1532 w Świętej Kaplicy w Chambéry wybuchł pożar. Całun został uratowany w ostatniej chwili, gdy srebrna skrzynka, w której go przechowywano, zaczęła się topić. Wówczas całun został nadpalony w 48 miejscach. Uszkodzenia zostały naprawione w 1534 przez klaryski, które wszyły tam trójkątne kawałki płótna.
Od 1578, książęta Sabaudii przenieśli całun do Turynu (który był stolicą ich państwa od 1562). Ostatni król Włoch podarował całun papieżowi w 1983. W 1997 całun został ponownie uratowany z pożaru katedry w Turynie.
Węgierski Manuskrypt Praya (Kodeks Praya) 1192 – 1195 r.
Miniatura z Węgierskiego Manuskryptu Praya 1192 – 1195Węgierski Manuskrypt Praya (Kodeks Praya), nazwany od Gyorgy Praya jezuity, który jako pierwszy dokonał jego analizy, powstał pomiędzy 1192 a 1195 r. Jedna z miniatur w nim zawartych przedstawia złożenie Chrystusa w grobie a następnie ukazanie się niewiastom anioła oznajmiającego zmartwychwstanie Jezusa (widoczny jest pusty całun pogrzebowy).
Artysta przedstawił nietypowy jodełkowy splot tkaniny, ułożenie ciała Jezusa i niektóre cechy anatomiczne (np. na każdej z rąk są widoczne tylko cztery palce, kciuki są bowiem cofnięte do wnętrza dłoni) charakterystyczne dla całunu turyńskiego. Płótno na ilustracji posiada identyczny wzór powtarzających się otworów w kształcie litery L, które można znaleźć również na całunie turyńskim. Na całunie istnieją cztery dopasowane do siebie wzory wypaleń, ponieważ w czasie ich dokonania tkanina była złożona na pół wzdłuż i ponownie w połowie swojej szerokości. Zniszczenia te nie powstały z całą pewnością w pożarze w kościele w Chambery (1532 r.) ponieważ widzimy je na obrazie całunu namalowanym w 1516 r. przez Bernarda van Orleya. Część badaczy sugeruje że są efektem wczesnochrześcijańskiej tzw. „próby ognia” przeprowadzonej w celu potwierdzenia jego autentyczności poprzez wbicie rozgrzanego pogrzebacza. Wypalenia mogły być spowodowane również przez duchownego, który przypadkowo zrzucił na płótno kilka granulek palącego się kadzidła.
Na innej miniaturze, która ukazuje zmartwychwstałego Chrystusa trzymającego krzyż jeden z gwoździ przebija prawy nadgarstek, a drugi wewnętrzną część lewej dłoni. Na całunie turyńskim widoczna jest tylko rana na prawym nadgarstku, natomiast lewy nadgarstek jest ukryty (właśnie tę ranę artysta przedstawił zgodnie z tradycją ikonograficzną).
Istnieje hipoteza, że ilustrator Kodeksu Praya przebywał w Konstantynopolu (gdzie miał możliwość zobaczyć całun turyński) wraz z przyszłym królem Węgier Belą III. Król Bela III Węgierski w latach 1164 – 1172 pobierał edukację na dworze cesarza bizantyjskiego Manuela I Komnena, aby potem objąć jego tron, do czego nie doszło w związku z narodzinami prawowitego potomka. Po śmierci swojego brata Stefana III przybył na Węgry, gdzie panował w latach 1173–1196, a więc w czasie powstania kodeksu.
Badania całunu
Pierwszym badaniem całunu były wykonane przez adwokata Secondo Pia w 1898 r. zdjęcia. Kolejne zdjęcia wykonał Giuseppe Enrie w roku 1931.
W XX wieku liczne badania całunu były prowadzone przy pomocy większości znanych technik chemicznych, fizycznych i optycznych. Wyniki niemal wszystkich analiz, zarówno wspierających tezę o autentyczności jak i o fałszerstwie całunu, były wielokrotnie kwestionowane. Wielokrotnie kwestionowano także publikacje kwestionujące poszczególne badania. Ponadto dostępność całunu do badań jest ograniczona ze względu na jego unikalny charakter.
Wszechstronne badania całunu przeprowadzone zostały w 1978 roku przez amerykańską grupę badawczą STURP (Shroud of Turin Research Project). W raporcie opublikowanym w 1981 roku napisano, że w badanych fragmentach nie znaleziono barwników i farb, zaś obraz ma trójwymiarowy charakter. Autorzy podkreślili, że nie są w stanie przedstawić spójnej z naukowego punktu widzenia hipotezy powstania całunu. Wskazali, że zaobserwowane zmiany we włóknach sugerują działanie licznych czynników fizycznych i chemicznych takich jak utlenianie czy odwodnienie, które mogą być wywołane w warunkach laboratoryjnych za pomocą działania środków chemicznych lub ciepła, ale nie tłumaczą całościowo powstania obrazu na całunie.
Wyniki te były zakwestionowane przez Waltera McCrone, początkowo członka STURP, który w 1979 roku stwierdził na całunie ślady ochry i innych nieorganicznych barwników stosowanych w malarstwie. Badania te zostały przez niego powtórzone w 1980 roku. Na ich podstawie McCrone przedstawił wniosek, że całun został namalowany około 1355 roku w celu przyciągnięcia wiernych do nowopowstającej świątyni. Wnioski McCrone'a zostały zakwestionowane przez jego współpracownika Marka Andersona, który postulował, że ślady stwierdzone przez McCrone'a były w rzeczywistości śladami organicznymi.
W latach 1981-1982 roku Pierre Luigi i Baima Bollone stwierdzili ślady krwi ludzkiej grupy AB.. Alan Adler oraz John Heller stwierdzili ślady bilirubiny.
W 1988 roku za zgodą kardynała Anastasio Ballestrero mikrobiolog Giovanni Riggi wyciął z całunu próbkę o powierzchni 8 cm² i przekazał jej fragmenty trzem niezależnym zespołom badawczym (Zurich, Oxford, University of Arizona w Tucson). Stosując metodę datowania opartego o radioizotop węgla 14C wszystkie trzy zespoły wspólnie określiły datę powstania całunu na lata 1260-1390.
Eksperymenty przeprowadzane w latach 90. wskazywały na możliwość zaburzenia wieku wyznaczanego metodą C14 przez absorpcję radioizotopów w czasie pożaru, jaki miał miejsce w 1532 roku.Wynik ten mogły również zaburzyć bakterie i grzyby, stanowiące miejscami do 60% masy tkaniny, których nie usunięto w oryginalnym badaniu
W 2000 Joseph Marino i Sue Benford zakwestionowali metodologię pobierania próbek z całunu w 1988, wskazując że do datowania pobrano fragmenty pochodzące z późniejszego łatania
W 2002 r. wiarygodność datowania całunu metodą C14 podważyły ustalenia Włocha, dr. Orazio Petrosillo. Kierowani przez Petrosillo eksperci ustalili, że tkanina całunu turyńskiego składa się w 40 proc. z włókien datowanych na I wiek naszej ery, a w 60 proc. z czasów późniejszych, z XIII i XVI w. To skutek wielu napraw dokonanych w przeszłości
W 2002 roku po badaniach przeprowadzonych przy okazji konserwacji całunu niemiecki konserwator Mechthild Flury-Lemberg wyraziła opinię, że splot tkaniny jest identyczny ze splotem stosowanym w całunach pogrzebowych odnajdywanych w żydowskich grobach w Masadzie datowanych od 40 roku p.n.e. do 73 roku n.e.
W 2005 Raymond Rogers, szef zespołu badawczego z Los Alamos z 1978 roku, opublikował w specjalistycznym piśmie „Thermochimica Acta” wyniki badań, które wykazały, że próbka zawierała nici wplecione w tkaninę całunu turyńskiego. Prof. Rogers stwierdził, że wplecione włókna upodobniono do reszty, pokrywając je barwnikiem osiąganym z korzenia marzany barwierskiej (Rubia tinctorum), dlatego trudno je dostrzec gołym okiem. Jego badania wykazały też, że próbka przeznaczona do datowania w 1988 roku zawierała aż 37% waniliny, podczas gdy wanilina na głównej powierzchni całunu uległa całkowitemu rozpadowi, tak samo jak w przypadku słynnych starożytnych zwojów znad Morza Martwego. Na tej podstawie ocenił wiek najstarszych fragmentów płótna w przedziale 1000 r. p.n.e - 700 r. n.e. Badania Rogersa dowodzą (zgodnie z postulatem Marino i Benford), że laboratoria w 1988 roku zamiast datować płótno całunowe faktycznie datowały przyszytą do niego łatę.
W 2008 roku ukazały się dwie prace kwestionująca datowanie C14 z 1988 roku – rozszerzona praca Benforda i Marino oraz praca Roberta Villarreala
W 2008 roku prof. Christopher Ramsey, kierownik wydziału Radiocarbon Accelerator Unit na Uniwersytecie w Oksfordzie, przeprowadzili badania nad ponownym ustaleniem daty powstania całunu turyńskiego. Wyniki nie dały jednoznacznej odpowiedzi, ponieważ analizy niektórych próbek wskazywały na średniowiecze, a innych – na czas od I w. p.n.e. do I w. n.e. (może to sugerować zanieczyszczenie tkaniny pochodzącej z I w.n.e. poprzez późniejsze naprawy płótna)
W 2009 roku ukazała się praca prof. Giulio Fanatii kwestionująca datowanie C14 z 1988
Dodawanie komentarzy zablokowane - Zgłoś nadużycie