Treść zadania

juicy14

Zanalizować treść przemowy Zagłoby skierowanej do Jerzego Lubomirskiego (tom III, rozdział 5), dzięki której namówił go do połączenia sił z Sapiehą.

- A jam jest Zagłoba! - rzekł stary rycerz wysuwając się naprzód.

Tu powiódł okiem po zgromadzeniu; marszałek zaś, jako to każdego chciał sobie ująć, zaraz zakrzyknął:

- Kto by nie wiedział o mężu, któren Burłaja, wodza barbarorum, usiekł, któren Radziwiłłowi wojsko pobuntował...

- I panu Sapieże wojsko przywiodłem, które, prawdę rzekłszy, mnie, nie jego, wodzem sobie obrało - dodał Zagłoba.

- A żeś to wasza mość chciał, mogąc tak górną mieć szarżę, wyrzec się jej i u pana Czarnieckiego służbę przyjąć?

Na to Zagłoba łysnął okiem ku Skrzetuskiemu i odrzekł:

- Jaśnie wielmożny panie marszałku, od waszej to dostojności tak ja, jak i cały kraj przykład bierze, jak dla dobra publicznego wyrzekać się ambicji i prywaty.

Lubomirski pokraśniał z zadowolenia, a Zagłoba wziął się w boki i mówił dalej:

- Pan Czarniecki umyślnie nas przysłał, abyśmy się waszej dostojności w jego i całego wojska imieniu pokłonili, a zarazem donieśli o znacznej wiktorii, jaką nam Bóg nad Kannebergiem odnieść pozwolił.

- Słyszeliśmy już tu o tym - odrzekł dość sucho marszałek, w którym już poruszyła się zazdrość - ale chętnie z ust naocznego świadka jeszcze raz posłyszymy.

Usłyszawszy to pan Zagłoba rozpoczął zaraz opowiadać, jeno z niektórymi zmianami, bo siły Kanneberga spotężniały w jego ustach do dwóch tysięcy ludzi. Nie zapomniał też wspomnieć o Swenonie, o sobie, o tym, jak na oczach królewskich resztę rajtarów tuż nad rzeką wycięto, jak wozy i trzystu ludzi gwardii wpadło w ręce szczęśliwych zwycięzców, słowem, wiktoria urosła w opowiadaniu do rozmiarów niepowetowanej dla Szwedów klęski.

Słuchali wszyscy pilnie, słuchał i pan marszałek, ale posępniał coraz bardziej i oblicze ścinało mu się jakoby lodem, wreszcie rzekł:

- Nie neguję, że pan Czarniecki znamienity wojennik, ale przecie sam wszystkich Szwedów nie zje i dla innych choć na łyk zostanie.

A na to Zagłoba:

- Jaśnie wielmożny panie, to nie pan Czarniecki tę wiktorię odniósł.

- Jeno kto?

- Jeno Lubomirski!

Nastała chwila powszechnego zdumienia. Pan marszałek usta otworzył, powiekami począł mrugać i patrzył na Zagłobę tak zdziwionym wzrokiem, jak gdyby chciał go spytać:

- Zali waćpanu piątej klepki nie staje?

Lecz pan Zagłoba nie dał się zbić z tropu, owszem, wargi z wielką fantazją wydął (któren gest przejął od pana Zamoyskiego) i rzekł:

- Słyszałem, jak sam Czarniecki przed całym wojskiem mówił: "Nie nasze to szable biją, ale (powiada( imię Lubomirskiego bije, bo gdy się (powiada) zwiedzieli, że tuż, tuż nadciąga, duch w nich tak zdechł, że w każdym żołnierzu wojsko marszałkowskie widzą i jako owce pod nóż łby oddają."

Gdyby wszystkie promienie słoneczne upadły od razu na twarz pana marszałka, twarz ta nie rozjaśniłaby się więcej.

- Jakże? - zakrzyknął - sam Czarniecki to powiadał?

- Tak jest, i wiele innych rzeczy, ale nie wiem, czy mi się godzi powtarzać, bo do konfidentów jeno mówił.

- Mów waść! Każde słowo pana Czarnieckiego warte. żeby je sto razy powtórzyć. Niepowszedni to człek i z dawna to mówiłem!

Zagłoba spojrzał na marszałka, przymrużając jedno oko, i mruczał pod wąsami:

- Połknąłeś hak, zaraz cię tu wyciągnę.

- Co waszmość mówisz? - pytał marszałek.

- Mówię, że wojsko tak na cześć waszej dostojności wiwatowało, jakby i królowi jegomości lepiej nie wiwatowało, a w Przeworsku, gdyśmy to całą noc szarpali Szweda, co która chorągiew skoczyła, to krzyczeli: "Lubomirski! Lubomirski!", i lepszy to skutek miało niż wszystkie "ałła!" i "bij, zabij!" Jest tu świadek, pan Skrzetuski, żołnierz też nie lada, któren nigdy w życiu nie zełgał.

Marszałek spojrzał mimo woli na Skrzetuskiego, a ten zaczerwienił się po uszy i począł coś mamrotać pod nosem.

Tymczasem oficerowie marszałkowscy poczęli wychwalać w głos posłów.

- Ot, politycznie postąpił sobie pan Czarniecki, tak grzecznych kawalerów wysyłając! Obaj najsławniejsi rycerze, a jednemu miód po prostu z gęby płynie!

- Zawszem to rozumiał o panu Czarnieckim, że mi życzliwy, ale teraz nie masz takiej rzeczy, której bym dla niego nie uczynił! - zakrzyknął marszałek, którego oczy mgłą się pokrywały z rozkoszy.

Na to Zagłoba wpadł w zapał:

- Jaśnie wielmożny panie! Kto by cię nie uwielbiał, kto by cię nie czcił, wzorze wszystkich cnót obywatelskich, który Arystydesa sprawiedliwością, męstwem Scypionów przypominasz! Siłam ksiąg w życiu przeczytał, siłam widział, siłam rozważał, i rozdarła mi się dusza od boleści, bo cóżem w tej Rzeczypospolitej ujrzał! Oto Opalińskich, Radziejowskich, Radziwiłłów, którzy własną pychę, własną ambicję nad wszystko ceniąc, ojczyzny dla prywaty gotowi byli każdego momentu odstąpić. Więcem pomyślał: zginęła ta Rzeczpospolita niecnotą własnych synów! Lecz któż mnie pocieszył, kto mi otuchy w strapieniu dodał? - pan Czarniecki! "Zaiste - mówił - nie zginęła, skoro powstał w niej Lubomirski. Tamci o sobie (powiada) myślą, ten tylko patrzy, tylko szuka, gdzie by ofiarę z prywaty na ołtarzu powszechnym mógł złożyć; tamci się wysuwają, ten się usuwa, bo przykładem chce świecić. Ot i teraz (powiada) nadciąga z wojskiem potężnym i zwycięskim, a już (powiada) słyszę, że chce mnie komendę nad nim zdawać, aby nauczyć innych, jako ambicję, choćby słuszną, mają dla ojczyzny poświęcać. Jedźcie tedy (powiada) do niego, oznajmijcie mu, że ja tej ofiary nie chcę, nie przyjmę, gdyż on lepszym ode mnie wodzem, gdyż zresztą, jego nie tylko wodzem, ale - daj Bóg naszemu Kazimierzowi długie życie - królem gotowiśmy obrać!... i...obierzemy!"

Tu pan Zagłoba sam się nieco przeląkł, czyli miary nie przebrał, i istotnie, po okrzyku: "obierzemy!", nastała cisza; lecz przed magnatem tylko się niebo otworzyło, zrazu przybladł nieco, następnie pokraśniał, następnie znów przybladł i robiąc silnie piersiami, odrzekł po chwili milczenia:

- Rzeczpospolita jest i zostanie zawsze panią swej woli, bo na tym starodawne fundamenta naszych wolności spoczywają... Lecz jam jeno sługa jej sług i Bóg mi świadkiem, że nie podnoszę oczu na one wysokości, na które obywatel spoglądać nie powinien... Co do komendy nad wojskiem... pan Czarniecki przyjąć ją musi. Oto właśnie pragnę dać przykład tym, którzy wielkość swego rodu ustawnie na myśli mając, nie chcą żadnej zwierzchności uznawać, jak pro publico bono należy o wielkości swego rodu zapomnieć. Więc choć i tak złym wodzem może nie jestem, jednakoż ja, Lubomirski, idę dobrowolnie pod komendę Czarnieckiego, o to tylko Boga prosząc, aby nam wiktorię nad nieprzyjacielem spuścić raczył!

Zadanie jest zamknięte. Autor zadania wybrał już najlepsze rozwiązanie lub straciło ono ważność.

Rozwiązania

Podobne zadania

dzakasia Świętoszek PILNE Przedmiot: Język polski / Liceum 2 rozwiązania autor: dzakasia 7.4.2010 (22:20)
majka82101 PILNE NA JUTRO !POLSKI.jak rozumieszsformułowanie że anioł jest Przedmiot: Język polski / Liceum 1 rozwiązanie autor: majka82101 16.4.2010 (20:13)
mmmartaaa1625 Hasła pozytywizmu w Lalce... PILNE!!! Przedmiot: Język polski / Liceum 1 rozwiązanie autor: mmmartaaa1625 21.4.2010 (22:08)
maggyp ,,Potop" uczty... pomóżcie Przedmiot: Język polski / Liceum 1 rozwiązanie autor: maggyp 21.4.2010 (22:24)
nacia0491 Pilne! Wymień 4 zasługi Andrzeja Kmicica Przedmiot: Język polski / Liceum 1 rozwiązanie autor: nacia0491 22.4.2010 (16:05)

Podobne materiały

Przydatność 50% Potop

1. Rozporządzenia testamentu Herakliusza Billewicza. - Przekazanie Wodokt i Mitrunów wnuczce Aleksandrze Billewiczównie. - Przekazanie Lubicza Andrzejowi Kmicicowi. - Przeznaczenie wnuczki albo do życia zakonnego, albo do małżeństwa z - Andrzejem Kmicicem. 2. Przyjazd Andrzeja Kmicica do Wodokt w styczniu 1655 roku. - Rozmyślania Oleńki o przeznaczonym jej narzeczonym. -...

Przydatność 55% Potop Szwedzki

Na przyczyny ataku Szwedów na złożył się w wyjątkowy wzrost ekspansywności Szwecji po wojnie 30 letniej z lat 1618-1648. Pozatym Szwecja obawiała się wzrostu Rosji na Bałtykiem, co mogło nastąpić w skutek wojny polsko-rosyjskiej z 1654r. Król polski już Jan Kazimierz używał obok tytułu króla polskiego tytuł króla Szwecji, czego nie aprobował król szwedzki. Z kolei...

Przydatność 70% Potop szwedzki.

Potop W 1655 r., wobec kryzysu Rzeczypospolitej, Szwedzi podjęli decyzję o wkroczeniu na jej terytorium. Kapitulacja pospolitego ruszenia pod Ujściem (25 lipca) oraz zdrada hetmana Janusza Radziwiłła na Litwie (15 sierpnia) otworzyła im drogę w głąb Rzeczpospolitej. Jan Kazimierz zmuszony był uciekać na Śląsk. Do końca roku wojska szwedzkie opanowały większość obszaru...

Przydatność 65% Potop szwedzki.

,, W latach potopu szweckiego\\\\\\\'\\\\\\\' szwedzi chcąc opanować całość wybrzeży Morza Bałtyckiego, atakowali wielokrotnie Reczpolspolitą . Walki rozpoczęły się w drugiej połowie XVI w. i toczyły się dziesiątki lat. Latem 1655r. dwie potężne armie szweckie przekroczyły zachodnie i północne granice Reczpolspolitej,...

Przydatność 55% Potop szwedzki

Konflikt polsko-szwedzki za panowania Zygmunta IV Wazy zakończył się pokojem w 1629 r., ale nie oznaczało to ostatecznego zakończenia konfliktu, ponieważ Szwecja nie zrezygnowała ze swoich planów. Pokój w Altmarku w 1629 r. był raczej zawieszeniem broni potrzebnym Szwecji w celu takim, by mogła zaangażować się w sprawy Rzeszy Niemieckiej. Wojna 30 letnia zakończyła się w...

0 odpowiada - 0 ogląda - 0 rozwiązań

Dodaj zadanie

Zobacz więcej opcji