Treść zadania

Rozwiązania

• 

  0 0

  xcandygirlx 17.5.2010 (12:55)

  "Piła 6" to – jak się nietrudno domyślić – nic nowego w temacie. Aktualna odsłona oczywiście zaczyna się w miejscu, gdzie skończyła się poprzednia i kończy w momencie, który będzie zapewne otwarciem następnego epizodu (tak, ten już się tworzy). Natomiast między początkiem, a finałem można obejrzeć tradycyjny i coraz mniej oryginalny festiwal makabry. Mnóstwo ofiar, tyle samo wymyślnych machin śmierci, przeszarżowany montaż i scenariuszowe akrobacje próbujące prześcignąć "Dynastię" pod względem kumulacji intryg. Mówiąc krótko, w świecie "Piły" wszystko zostało na swoim miejscu.
  
  Natężenie intryg jest zresztą na tyle duże, że blisko połowa filmu to retrospekcje. Te z kolei odkrywają kolejne wątki fabuły, kolejne motywacje postaci i kolejne niezwykle zaskakujące relacje między ofiarami, a oprawcami, a prowadzącymi sprawą policjantami, a wszystkimi innymi, którzy pojawiają się na ekranie. I choć fantazja scenarzystów nie zna granic, a efektami ich pracy są często tak idiotyczne, jak i nielogiczne rewelacje, to jest w tym szaleństwie jakaś metoda.
  
  Choć fabuły kolejnych części idą w coraz bardziej absurdalne i bezsensowne rejony, to jednak rozszerzają ten filmowy wszechświat. Ekwilibrystyka – mimo wszystkich zarzutów – godna podziwu tym bardziej, że "Piła" potrafi działać na niektórych widzów, jak amerykańskie seriale dopieszczone cliffhangerami. Co z tego, że mało w tym wszystkim sensu, skoro lada chwila (obstawiam, że za 4 lata) nastąpi wielki finał serii, a w nim ujrzymy dopełnienie każdego wątku i wyjaśnienie największej tajemnicy wszech czasów. Jakiej? Tego pewnie nie wiedzą jeszcze sami twórcy, ale w kolejnych częściach i oni spróbują się dowiedzieć.
  
  "Piła" to tasiemiec z krwi i kości (tudzież mydła i powidła), który jednych może zainteresować i wciągnąć, a innych znudzić i zniesmaczyć. Dlatego też ciężko oceniać jedną odsłonę, która – nie różniąc się niczym od pozostałych – ma oczywiście trywialną wręcz konstrukcję fabuły, aktorstwo na poziomie pornosów z Ronem Jeremym i całe mnóstwo makabrycznych scen. Ta przesadzona brutalność, te nielogiczne fabularne przewrotki i ten agresywny sposób realizacji były tych kilka lat temu swego rodzaju powiewem świeżości. Teraz zalatuje od nich stęchlizną, a formuła coraz bardziej się wypala, jeśli już do końca się nie wypaliła. Fakt, ten wspomniany wielki finał jest kuszący, a "Piłę VI" ogląda się znacznie lepiej niż kompletnie nieudaną poprzedniczkę, ale to tylko efekt przyzwyczajenia fanów serii. Fanów, których – mam wrażenie – jest z roku na rok coraz mniej. Na kinowych fotelach zasiadają tylko sadyści, których już chyba nawet nie kręcą cierpienia filmowych postaci, a o wiele większe cierpienia i trudności scenarzystów.

  Dodawanie komentarzy zablokowane - Zgłoś nadużycie