Treść zadania
Autor: Koful Dodano: 7.6.2011 (14:46)
Muszę znaleźć prawa fizyki zawarte w tej bajce. Proszę o pomoc
Astronomowie uczą, że wszystko, co jest — mgławice, galaktyki, gwiazdy — ucieka od siebie na wsze strony i wskutek tego nieustannego pierzchania Wszechświat rozszerza się już od miliardów lat.
Wielu zdumiewa bardzo taka wszechucieczka, obracając ją zaś w myśli wstecz, dochodzą do mniemania, że bardzo, ale to bardzo dawno temu cały Kosmos skupiony był w jednym punkcie, jako gwiezdna kropla, i za niepojętą przyczyną doszło do jej wybuchu, który trwa po dziś.
A kiedy tak rozumują, ogarnia ich ciekawość, co też mogło być przedtem, ii nie umieją rozwiązać tej zagadki. A było tak.
Za poprzedniego Wszechświata żyło w nim dwóch konstruktorów, mistrzów niezrównanych w fachu kosmogonicznym, że nie było rzeczy, jakiej by nie potrafili złożyć. Aby jednak cokolwiek zbudować, pierwej trzeba mieć plan tej rzeczy, a plan należy wymyślić, bo skądże go wziąć? Tak więc obaj ci konstruktorzy, Mikromił i Gigacyan, nad tym wciąż deliberowali, w jaki to sposób można by się dowiedzieć, co jeszcze jest możliwe do skonstruowania, oprócz tych dziwów, które im przychodzą do głowy.
— Sporządzić mogę wszystko, co mi przyjdzie do głowy — mówił Mikromił — ale znów nie wszystko do niej przychodzi. To ogranicza mnie, jak i ciebie — nie potrafimy bowiem pomyśleć wszystkiego, co jest do pomyślenia, i może być tak, że właśnie jakaś inna rzecz, nie ta, którą pomyśleliśmy i którą robimy, godniejsza byłaby urzeczywistnienia! Cóż ty na to?
— Masz słuszność, zapewne — odrzekł Gigacyan — ale jaką widzisz na to radę?
— Cokolwiek czynimy, z materii czynimy — odparł Mikromił — i w niej założone są wszystkie możliwości; jeśli zamyślimy dom, wybudujemy dom, jeżeli kryształowy pałac — to pałac stworzymy, jeśli gwiazdę myślącą, umysł ognisty zamierzymy — i to potrafimy skonstruować. Wszelako więcej jest możliwości w materii niż w naszych głowach; należałoby tedy wprawić materii usta, aby nam sama powiedziała, co jeszcze takiego da się stworzyć z niej, co by nam i na myśl nie przyszło!
— Usta są potrzebne — zgodził się Gigacyan — ale nie wystarczą, albowiem to wyrażą, co umysł w sobie zlęgnie. Tak więc nie tylko usta trzeba materii wprawić, ale i do myślenia ją wdrożyć, a wtedy na pewno już wszystkie swe tajemnice nam wyjawi!
— Dobrze mówisz — odparł Mikromił. — Dzieło warte jest zachodu. Rozumiem je tak: ponieważ wszystko, co jest, jest energią, z niej to trzeba myślenie zbudować, zaczynając od najmniejszego, więc od kwantu; uwięzić należy myślenie kwantowe w klateczce, z atomów zbudowanej, jak najmniejszej, więc jako inżynierowie atomów winniśmy rzecz uruchomić, nie ustając przy tym w pomniejszaniu. Kiedy będę mógł sto milionów geniuszów do kieszeni wsypać, kiedy się w niej lekko zmieszczą — cel zostanie osiągnięty: rozmnożą się owi geniusze i wtedy byle garść myślącego piasku powie ci, niczym rada z niezliczonych złożona osób, co i jak czynić!
— Nie, nie tak! — Gigacyan na to. — Odwrotnie należy postąpić, ponieważ wszystko, co jest, jest masą. Ze wszystkiej masy Wszechświata trzeba zatem jeden mózg zbudować, nadzwyczajnej całkiem wielkości, myślenia pełen; kiedy będę go pytał, wszystkie sekrety wszechstwórczości mi wyjawi — on jeden. Twój proszek genialny to dziwoląg nieskuteczny, bo jeśli każde ziarnko myślące co innego będzie mówiło, stracisz się w tym i wiedzy nie wzbogacisz!
Od słowa do słowa, srodze się obaj konstruktorzy zwaśnili i nie było już ani mowy o tym, aby wspólnie mogli się podjąć zadania. Rozeszli się tedy, drwiąc jeden z drugiego, i każdy wziął się do rzeczy po swojemu. Mikromił jął więc kwanty łowić, w klateczkach atomowych na zamykał, a że najciaśniej im było w kryształach, wdrażał tedy do myślenia diamenty, chalcedony, rubiny — już to z rubinami najlepiej mu poszło, tyle w nich roztropnej energii uwięził, że aż błyskało. Miał też sporo innego samomyślącego drobiazu mineralnego, jak to szmaragdów, błękitnie roztropnych, i topazów, bystrych żółtością, a jednak czerwone rubinów myślenie najbardziej mu się widziało. Gdy tak w chórze piskliwych malątek trudził się Mikromił, Gigacyan tymczasem olbrzymom poświęcał swój czas; staczał tedy ku sobie wysiłkiem największym słońca i całe galaktyki, roztapiał je, mieszał, spajał, łączył i, ręce do łokci urobiwszy, kosmoluda stworzył, ogromem tak wszechogarniającego, że za nim już nic prawie nie zostało, jeno szparka, a w niej Mikromił z jego klejnotami.
Gdy obaj dzieło zakończyli, już nie o to im szło, który się od stworzonego przez się więcej dowie tajemnic, a tylko o to, który miał z nich słuszność i lepiej wybrał. Wyzwali się więc na turniej współzawodnictwa. Gigacyan czekał Mikromiła u boku swojego kosmoluda, który na wieki wieków świetlnych się rozciągał wzdłuż, wzwyż i wszerz, korpus miał z ciemnych chmur gwiazdowych, oddychanie z mrowisk słonecznych, nogi i ręce z galaktyk, grawitacją sczepionych, głowę ze stu trylionów globów żelaznych, a na niej czapkę kosmatą, pałającą, z sierści słonecznej. Kiedy nastrajał Gigacyan swego kosmoluda, latał od ucha jego do ust, a każda taka podróż sześć miesięcy trwała. Mikromił zaś przybył na pole boju samojeden, z pustymi rękami; miał w kieszonce malutki rubin, którego chciał przeciwstawić kolosowi. Roześmiał się na ów widok Gigacyan.
— I cóż powie ta kruszyna? — spytał. — Czymże może być jej wiedza wobec tej otchłani myślenia galaktycznego, rozumowania mgławicowego, w której słońca słońcom myśl przekazują, grawitacja je potężna wzmacnia, gwiazdy wybuchające przydają blasku konceptom, a ciemność międzyplanetarna zogromnia namysł?
— Zamiast chwalić swoje i chełpić się, lepiej przystąp do rzeczy — Mikromił na to. — Albo wiesz co? Po cóż my mamy te twory nasze pytać? Niech one same z sobą powiodą dyskurs współzawodnictwa! Niech się mój geniusz mikroskopijny potyka z twoim gwiazdoludem w szrankach tego turnieju, w którym mądrość jest tarczą, mieczem zaś myśl roztropna!
— Niechaj i tak będzie — zgodził się Gigacyan. Odstąpili tedy dzieł swoich, aby same zostały na placu. Pokrążył, pokrążył w ciemnościach rubin czerwony nad oceanami próżni, w których góry gwiazd pływały, nad cielskiem rozświetlonym, niezmierzonym, i zapiszczał:
— Hej, ty, nazbyt wielki, niezguło ogniowa, nadmierny byle jaku, potraf iszże ty w ogóle cokolwiek pomyśleć?!
Już po roku doszły owe słowa do mózgu kolosa, w którym się firmamenty jęły obracać, harmonią kunsztowną spojone, zadziwił się tedy zuchwałym słowom i chciał zobaczyć, kto też to śmie tak się doń odzywać.
Jął więc głowę obracać w tę stronę, z której mu zadano pytanie, nim ją wszelako odwrócił, dwa lata minęły. Spojrzał oczami-galaktykami jasnymi w mrok i nic w nim nie zobaczył, bo rubinu dawno już tam nie było i tylko zza jego grzbietu popiskiwał:
— Ależ ciamajda z ciebie, mój ty gwiezdnochmury, słońcowłosy, ależ z ciebie leniwiec-przeraźliwiec! Zamiast łbem kręcić, słońcami kudłatym, powiedz lepiej, czy zdołasz dwa do dwóch dodać, zanim ci połowa olbrzymów błękitnych wypali się w mózgownicy i od starości zagaśnie!
Zgniewały te bezwstydne prześmiewki kosmoluda, jął więc, jak tylko mógł najszybciej, obracać się, bo zza grzbietu doń mówiono; i obracał się coraz bardziej rączo, i wirowały wokół osi ciała jego drogi mleczne i zawijały się z rozpędu ramiona, dotąd proste, galaktyk — w spirale, i zakręcały chmury gwiazdowe, przez co kulistymi się stawały gromadami, i wszystkie słońca, globy i planety od tego pośpiechu rozkręciły się w nim jak bąki podcięte; ale zanim na przeciwnika ślepiami zaświecił, tamten już sobie z niego z boku podrwiwał.
Mknął kryształek-śmiałek coraz prędzej i prędzej, a kosmolud też jął krążyć i krążyć, ale nie mógł w żaden sposób nadążyć, choć obracał się już jak fryga, aż takich nabrał obrotów, z taką straszną począł wirować szybkością, że rozluźniły się pęta grawitacji, puściły napięte do ostateczności szwy ciążenia, przez Gigacyana nałożone, trzasły ściegi atrakcji elektrycznej i, jak rozbiegana centryfuga, pękł naraz i na wszystkie strony świata rozleciał się kosmolud, galaktykami-żagwiami spiralnymi kołując, drogami mlecznymi siejąc, i tą siłą odśrodkową rozbryźnięta rozpoczęła się ucieczka mgławic. Mikromił powiadał potem, że to on zwyciężył, bo się kosmolud Gigacyanowy rozleciał, zanim zdążył „be” lub „me” powiedzieć; Gigacyan wszakże na to, że celem rywalizacji było nie siłę spajającą zmierzyć, lecz rozum, to jest, który z ich tworów mądrzejszy, a nie — który się lepiej kupy trzyma. I, jako że to z przedmiotem sporu nic nie miało wspólnego, Mikromił podszedł go i oszukał niesławnie.
Od tego czasu spór ich jeszcze się wzmógł. Mikromił rubinu swego szuka, który gdzieś w katastrofie się zawieruszył, ale znaleźć go nie może, bo kędy spojrzy, czerwone widzi światło i zaraz tam bieży, ale to tylko światło mgławic, pierzchających ze starości, czerwienieje, więc wciąż od nowa iszuka, i wciąż na próżno. Gigacyan zaś stara się grawitacjami-powrozami, promieniami-nitkami dzwona rozpękłego kosmoluda swojego zeszyć, jako igieł używając najtwardszego promieniowania. Ale co zeszyje, to mu zaraz pęka, taka jest bowiem moc straszna raz wszczętej ucieczki mgławic; i ani jeden, ani drugi nie zdołał się od materii jej tajemnic wywiedzieć, chociaż i rozumu ją nauczyli, i usta byli jej wprawili, ale zanim do rozstrzygającej doszło rozmowy, stała się ta bieda, którą nierozumni przez swą niewiedzę stworzeniem świata nazywają.
W istocie bowiem to tylko kosmolud rozpękł się Gigacyanowy na drobne kawałki, przez rubinka Mikromiłowego, i na takie drobne rozleciał się okruszyny, że do dziś na wszystkie strony leci. Kto zaś w to nie wierzy, niechże uczonych spyta, czy to nieprawda, że wszystko, co tylko jest w Kosmosie, bezustannie obraca się wokół osi jak bąk; od tego kręcenia zawrotnego wszystko się bowiem zaczęło.
Zadanie jest zamknięte. Autor zadania wybrał już najlepsze rozwiązanie lub straciło ono ważność.
Rozwiązania
Podobne zadania
Wytwarzanie prądów indukcyjnych oraz zastosowanie zjawiska indukcji Przedmiot: Fizyka / Liceum | 1 rozwiązanie | autor: beacia1516 10.4.2010 (20:57) |
narysuj schematyczne pozycje slonca ziemi i ksiezyca w trakcie zjawiska Przedmiot: Fizyka / Liceum | 1 rozwiązanie | autor: paulinciaa34 25.11.2010 (16:54) |
Zjawiska i prawa: załamania i odbicia swiatła Przedmiot: Fizyka / Liceum | 2 rozwiązania | autor: anuczka 7.1.2011 (16:09) |
Prosze o pomoc w tym zadaniu Zjawiska świadczące o ruchu falowym. Proszę o Przedmiot: Fizyka / Liceum | 1 rozwiązanie | autor: matrix522 21.1.2011 (14:25) |
najwieksza dlugosc fali swiatła wywolujacego zjawiska footoelektryczne dla Przedmiot: Fizyka / Liceum | 1 rozwiązanie | autor: konka 6.4.2011 (16:36) |
Podobne materiały
Przydatność 70% Właściwości fizyczne
Właściwości fizyczne: - stan skupienia (stały, ciekły i gazowy) - postać (dotyczy tylko ciał stałych): krystaliczna, włóknista, bezpostaciowa - barwa - rozpuszczalność w wodzie - gęstość (ciężar właściwy) - temperatura topnienia - temp. wrzenia - temp. krzepnięcia - zachowanie w polu magnetycznym - przewodnictwo elektryczne - smak - zapach
Przydatność 75% Wzory fizyczne
Wzory fizyczne Fizyka / Przeglądowe / Wzory fizyczne Ciężar ciała Fg = m • g Gęstość ρ = m/V Ciśnienie p = Fn/S p – ciśnienie [1Pa] Fn – wartość parcia(nacisku) [1N] S – pole powierzchni [1m²] Ciśnienie hydrostatyczne p = ρ • g • h p – ciśnienie cieczy [1Pa] [1Pa = N/m²] ρ – gęstość cieczy [1kg/m³] g –...
Przydatność 75% Zjawiska akustyczne
Akustyka zajmuje się wszelkiego rodzaju dźwiękami i głosami. Dźwięki odczuwamy bezpośrednio przy pomocy naszego organu słuchu. Przy pomocy słuchu rozróżniamy różne wrażenia dźwiękowe i odróżniamy je różnymi nazwami. Mówimy, że słyszymy tony skrzypiec, szum morza, szelest liści lub papieru, huk grzmotu, hałas maszyn. Zagadnienia jakie tu natychmiast się nasuwają, są...
Przydatność 65% Zjawiska optyczne
Fotometeory Przyroda, która stworzyła najpiękniejsze góry świata nie poskąpiła nam też innych doznań, które nie istotne w zwykłej szarej codzienności, nabierają innego wymiaru wlaśnie podczas pobytu pod Tatrami. Cóż znaczy tęcza, albo zachód słońca nad wieżowcami, kto fascynuje się burzą stojąc w ulicznym korku, lub poranną rosą na osiedlowym trawniku? Co innego zaś...
Przydatność 50% Zjawiska wulkaniczne
Co to są wulkany? Wulkan to dziura w ziemi, przez którą ognista mieszanina gazów, pary wodnej, popiołu, bryłek półpłynnej skały, zwanej lawą, wyrzucana jest do atmosfery. Wulkaniczne popioły opadającego wybuchu, nawarstwiają się i twardnieją tworząc lekką, szarą skałę. Tak po milionach lat z produktów erupcji powstały wulkaniczne góry. Są one często wysokie, maja...
0 odpowiada - 0 ogląda - 0 rozwiązań
Zgłoś nadużycie