Treść zadania

Najlepsze rozwiązanie

• 

  0 0

  sonar 6.12.2010 (20:00)

  Pewnego ciepłego dnia na leśną polanę przywędrowała mila rodzina - rodzice i troje dzieci.
  Dzieci - starsi chłopcy bliźniaki i młodsza dziewczynka od razu zaczęli sprawdzać teren , szukać przyrodniczych osobliwości i rozpoznawać drzewa. Rodzice rozłożyli koc i usiedli na nim , by odpocząć po wędrówce.
  Dzieci biegały radośnie po polanie. Co jakiś czas przybiegały do rodziców , by podzielić się z nimi swoimi spostrzeżeniami lub by się czegoś napić.
  Przyglądałem się tej rodzinie z góry - z mojego konara dębu - ja zielony liść dębowy.
  Podobała mi się ta rodzina - dzieci były ciekawe świata i z radością odkrywały tajemnice przyrody , rodzice odpowiadali im na masę pytań i zachęcali do dalszych poszukiwań.
  Widziałem z góry jak bracia znaleźli dużą kępę poziomek i zebrali je do złożonych dłoni. Taką garstkę słodkich owoców zanieśli rodzicom i dopiero tam zjedli swoją porcję.
  Widziałem jak dziewczynka wypatrzyła wśród gałęzi wiewiórkę i z jaką radością pokazywała ją braciom i rodzicom.
  Nagle zobaczyłem coś niepokojącego , czego ludzie nie mogli widzieć . Zobaczyłem zbliżającą się do polany lochę z trójka młodych.
  Oj , to było niebezpieczne ! Locha gdy opiekuje się młodymi jest bardzo groźna !
  A tymczasem rodzina wesoło się bawiła i nie miała pojęcia , że w pobliżu czai się niebezpieczeństwo.
  Zacząłem się zastanawiać , jak im dać znać, że mają uważać .
  Nic nie wymyśliłem , tylko z nerwów zacząłem drżeć jak liść osiki, aż się mój brat liść dziwnie na mnie spojrzał.
  Pomyślałem , że oderwę się od konara i zacznę unosić się w powietrzu. W ten sposób wywabię ich z tego niebezpiecznego miejsca.
  Już, już miałem tak zrobić ale tata dzieci coś usłyszał. Dał rodzinie znak , by się uciszyli i wszyscy zaczęli nasłuchiwać. Po minie taty zrozumiałem , że on już wie , co jest w pobliżu.
  Kolejny gest zachęcał wszystkich do szybkiego zebrania rzeczy i opuszczenia polany. To jednak im się nie udało , bo na polanę wbiegł jeden z warchlaków.
  Tata kazał chłopcom wejść na drzewo i mocno trzymać się gałęzi. Sam pomógł wejść córce i żonie a następnie jako ostatni wszedł na moje drzewo.
  zrobili to w ostatniej chwili , bo na polanę wbiegły pozostałe warchlaki i podenerwowana locha.
  Rodzina siedziała cicho przytulona do drzew i starali się nawet nie ruszać.
  Wszystko to trwało z kwadrans. Locha obeszła całą polanę i odeszła a za nią pobiegły warchlaki.
  Po dłuższej chwili jako pierwszy z drzewa zszedł ojciec rodziny. Pomógł zejść z drzew żonie i dzieciom.
  Rodzina spakowała swoje rzeczy i odeszła z polany.
  Myślę, że mieli dosyć wrażeń jak na jedną wycieczkę do lasu.

  Dodawanie komentarzy zablokowane - Zgłoś nadużycie